Paryż - kajakarze i kanadyjkarze przed ważnym sprawdzianem w Wałczu
Polska reprezentacja ma obecnie 10 miejsc na igrzyskach – sześć z nich (komplet) zdobyły kajakarki, trzy (komplet) kanadyjkarki, a jedną kanadyjkarz Wiktor Głazunow.
O kolejne bilety do Paryża biało-czerwoni walczyć będą na w dniach 8-9 maja w węgierskim Szegedzie. Kajakarze mogą uzyskać już tylko trzy kwalifikacje, bowiem w czwórkach ta rywalizacja już zakończyła się na ubiegłorocznych mistrzostwach świata.
W konkurencji dwójek na 500 m trener grupy Ryszard Hoppe dokonał selekcji przed tygodniem podczas zgrupowania w Portugalii. Jakub Stepun i Przemysław Korsak pokonali duet Wiktor Leszczyński, Wojciech Pilarz i to oni wystąpią na Węgrzech. W jedynce na 1000 m decydujący wyścig rozegrany zostanie w Wałczu, a o nominację powalczą m.in. najbardziej doświadczony reprezentant Polski Rafał Rosolski z Łukaszem Witczakiem.
"Już na poprzednim zgrupowaniu podjęliśmy wspólnie taką decyzję. Sławek w wyścigu kontrolnym o cztery sekundy poprawił swój rekord życiowy, z czego też jestem zadowolony" – wyjaśnił Hoppe.
Ciężki orzech do zgryzienia ma opiekun kadry kanadyjkarzy Marek Ploch. W jedynce na 1000 m faworytem jest Głazunow, ale i on musi udowodnić swoją wyższość w Wałczu. Szkoleniowiec musi natomiast wyselekcjonować dwójkę na regaty kwalifikacyjne do Szegedu. Jedną z opcji może być osada w składzie: Norman Zezula, Aleksander Kitewski, ale w C2 na 500 m swoich sił w Paryżu chce spróbować Głazunow, któremu partnerować ma Arsen Śliwiński. Nie może on jednak wystąpić na Węgrzech, bowiem już zdobył kwalifikację na jedynce, a regulamin zabrania startu zawodnikom, którzy uzyskali przepustkę olimpijską w innej konkurencji.
W rywalizacji kobiet Dorota Borowska jest raczej pewniakiem w walce o jedynkę na 200 m. Kanadyjkarka, która od nowego roku reprezentuje Posnanię, kwalifikację uzyskała rok temu na MŚ i od wielu lat nie ma sobie równych na tym dystansie w kraju. Z kolei w C2 na 500 m może dojść do zmian w składach. Sylwia Szczerbińska i Katarzyna Szperkiewicz nie awansowały do igrzysk z mistrzostw świata, ale po rezygnacji Australii i Oceanii z przysługującego im miejsca, Polsce (jako dziewiątej osadzie z MŚ) przypadła kwalifikacja na IO. Obie zawodniczki przestały jednak ze sobą pływać i teraz szkoleniowiec, m.in. na podstawie wyników najbliższych zawodów w Wałczu, musi dokonać wyboru.
Pozornie największy spokój panuje wśród kajakarek. W Paryżu trener Tomasz Kryk obstawi wszystkie konkurencje, a w dwójkach i jedynkach będą mogły wystąpić po dwie polskie załogi. Szkoleniowiec przyznał jednak, że ten spokój jest tylko pozorny, bo przed nim bardzo trudne decyzje personalne.
"Grupa jest niezwykle wyrównana, jest niezwykle +ciasno+, a przynajmniej dziewięć zawodniczek pretenduje do tego, by wyjechać na igrzyska. Do szóstki dziewczyn, które rok temu zdobyły kwalifikację, dołączyły Kasia Kołodziejczyk, Justyna Iskrzycka i Sandra Ostrowska. Nie było zdecydowanych liderek na zgrupowaniach. Zgodnie z regulaminem, zwycięzca rywalizacji na jedynce na 500 m ma prawo startu w kadrze na zawodach międzynarodowych, a o reszcie decyduję już ja. Natomiast dziewczyny startują też na 2000 m oraz na 1000 m. I mam nadzieję, że nie będą odpuszczać tych biegów, żeby się oszczędzać na +pięćsetkę+, bo to nie jest mile widziane" – powiedział PAP Kryk.
W poprzednim sezonie na dwójkach z powodzeniem rywalizowały dwie osady: Martyna Klatt, Helena Wiśniewska oraz Karolina Naja, Anna Puławska. Kryk nie wyklucza, że na pierwszych zawodach Pucharu Świata, które odbędą się w Szegedzie tuż po regatach kwalifikacyjnych, wystąpi załogi w innych konfiguracjach.
"W Wałczu półtorej godziny po wyścigach jedynek rozegramy wyścig z udziałem pięciu dwójek z mojej grupy plus trzy młodzieżowe. Nie ukrywam, że wciąż mam wiele znaków zapytania" - podsumował utytułowany szkoleniowiec. (PAP)
autor: Marcin Pawlicki
lic/ co/